piątek, 27 września 2013

Owocowe zgadywanki

Dzisiaj mamy do zaproponowania zabawę w odgadywanie zapachów owoców.
Zaczęliśmy od pojechania do sklepu po potrzebne produkty - owoce.
Złośnik mógł wybrać dowolne owoce co sprawiło mu wielką przyjemność. Po powrocie zrobiliśmy zdjęcia naszym owocom i wykonaliśmy karty ze zdjęciem i nazwą, tak by trochę urozmaici i by Złośnik zapoznał się z nazwami.
Karty przygotowaliśmy w dwóch wersjach jedne całościowe, czyli obrazek i nazwa złączone, a drugie wszystko ze sobą porozdzielane.
I zanim przeszliśmy do głównego zadania trochę pobawiliśmy się w dopasowywanie. Najpierw zdjęcie do zdjęcia, co Złośnikowi nie sprawiło żadnego problemu.
Następnie trochę sprawę utrudniliśmy i próbowaliśmy dopasować napisy. To okazało się trochę trudne, ale przy pomocy małych podpowiedzi Złośnik sobie i z tym zadaniem poradził.
Jak uporaliśmy się z tymi dwoma zadaniami, czas było przejść do zadania głównego, którego powodzenia się mama obawiała bo od początku tygodnia dopadł nas mały katar.
Przygotowaliśmy dwie tacki na jednej znalazły się owoce, natomiast na drugiej pojemniczki z watą nasączoną zapachem owoców.
Celem zadania było dopasować zapachy z pojemniczków do owoców.
I nie powiem Złośnik mnie zaskoczył, bo po zapachu zaczął nazywać od razu owoce, co sądziłam, że może być trochę przy trudne.
Oczywiście, owoce również były dopasowywane do pojemniczków.
I można powiedzieć, że zadanie zostało wykonane na 200% mino, że z niektórymi zapachami były drobne kłopoty, ale trzeba przyznać, że sama miałam drobny problem przy braku kataru.

Jak już ze Złośnikiem skończyliśmy to Szkudnik postanowił pobawić się na swój sposób i zaczął przekładać waciki z kubeczka do kubeczek niesamowicie się przy tym ciesząc :)
Zapachów co prawda nie chciał rozpoznawać, ale zafascynowała go struktura owoców, a najbardziej ananasa.
Więc prócz węchu poćwiczyliśmy jeszcze parę innych zmysłów :)
A na sam koniec wyszła nam pyszna kolacja :)








poniedziałek, 23 września 2013

Przyroda wokół Nas

Jakoś się tak wszystko dziwnie składa :)
Moi rodzice jak i teściowie posiadają gospodarstwo rolne. Z mężem posiadamy adekwatne wykształcenie, a nasz starszy syn pała wielką miłością do wszystkiego co z rolnictwem związane, no może za wyjątkiem zwierząt choć bardzo je lubi, ale równie bardzo boi, ale to nadrabia szkudnik, bo lgnie do wszystkiego co się rusza :) Zawsze się śmieję, że złośnikowi to tak się wzięło już z życia płodowego, bo jakby nie było zdawał razem z mamą wszystkie egzaminy:)

A skoro warsztaty przyrodnicze, to u nas rolnictwo :)

W tym roku było bardzo intensywnie, ponieważ rozpoczęliśmy na przełomie lipca/sierpnia od żniw.
A złośnik chciał w nich czynnie uczestniczyć, to dzielnie z tatą jeździł po skoszone zborze, a później je zrzucał.

 A po skoszeniu zboża jeździł po sprasowaną słomę






W między czasie odbył parę wycieczek rowerowych na pole by zobaczyć jak pracuje kombajn oraz prasa. A po drodze spotykał zwierzęta: kaczki, bociany, zające czy sarny.


Jako, że dziadek posiada krowy mieliśmy okazję obserwować jak przyjeżdża cysterna z mleczarni i odbiera mleko. Przy tej okazji zapoznałam Złośnika z procesem dojenia krów, natomiast Szkódnik obejrzał to z bliska.





Przy tych pierwszych pracach Złośnik dostał książkę, która jest dość mocno wyeksploatowana, bo jest to jego oczywiście najfajniejsza książka :)





Mogę ją ze spokojnym sumieniem polecić :) my ją przerobiliśmy na każdy możliwy sposób wielokrotnie. Dzięki niej dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, między innymi co się dzieję z mlekiem w mleczarni,  jak uprawia się zboża, warzywa i owoce oraz jak hoduję się zwirzęta i co one dają człowiekowi. Złośnik wszystko śledzi z zapartym tchem i mu się nie nudzi :)

Następną pracą w jakiej czynnie uczestniczyliśmy było robienie kiszonki z kukurydzy i mamy to opanowanie perfekcyjnie od momentu siania, aż do ugniatania w silosie:) niestety chwilowo nie mam dostępu  do zdjęć z tych czynności, ale uzupełnię.

I ostatnia praca jaka nas czeka to wykopki, ale to jeszcze przed nami, a póki co ćwiczymy na sucho zbieranie i segregowanie ziemniaków, za które służą nam nakrętki w różnej wielkości i kolorze, które na początku sadziliśmy, a później zbieraliśmy, najpierw wszystkie, kto więcej, a później wybieraliśmy jakąś cechę np. wielkość, kolor i według niej segregowaliśmy, zabawa trwała cały dzień.





Na koniec dnia "ziemniaki" były wszędzie.






W trakcie ostatniego weekendu mieliśmy okazję odwiedzić las miało być na grzybobranie, ale chyba grzyby o tym nie wiedziały :)
W każdym razie Złośnik dowiedział się, że mamy grzyby jadalne i trujące. Tych pierwszych zbyt dużo nie zobaczył, ale drugą grupę poznał dość dobrze pod koniec wyprawy sam już pokazywał muchomory i mówił, że ich nie można jeść. Do tematu grzybów musimy koniecznie jeszcze wróć.
W lesie prócz muchomorów znaleźliśmy i zebraliśmy trochę żołędzi i szyszek, które na pewno nam się przydadzą.


Dla osób odwiedzających mazury i będących w okolicy Mikołajek polecamy odwiedzenie Parku Dzikich Zwierząt Kadzidłowo , jest to specyficzny park po którym część zwierząt chodzi wolno i można je pogłaskać i nakarmić. W naszym przypadku Złośnik się trochę bał, natomiast Szkudnik był w swoim żywiole :) Dla rodziców z małymi dziećmi polecam wzięcie chusty, bo wózek się tam nie sprawdzi ze względu na ogrodzenia, które trzeba pokonać.


Dziecko Na Warsztat

Dziś rozpoczął się cykl Dziecko Na Warsztat zapoczątkowany przez Projekt Londyn 2014.
Warsztaty mają trwać 10 miesięcy, a każdemu z nich ma przewodzić inny temat, a konkretnego dnia na wielu blogach mają zostać zaprezentowane propozycje zabaw.


WRZESIEŃ – to warsztaty biologiczne
PAŹDZIERNIK – to nauka i eksperymenty naukowe
LISTOPAD – będą rządzić kulinaria
GRUDZIEŃ – zadbamy o rękodzieło na Boże Narodzenie
STYCZEŃ – warsztaty muzyczne
LUTY – logiczne myślenie górą!
MARZEC – królowa nauk – matematyka zawita na nasze warsztaty
KWIECIEŃ – na warsztatach będzie historia bliższa i dalsza – może rodzinna, może lokalna, a może światowa, kto wie?
MAJ – sztuki plastyczne mają głos
CZERWIEC -  to będzie warsztat warsztatów

I my też chcemy się do nich przyłączyć :)

piątek, 20 września 2013

Dźwięki, dźwięki inne dźwięki

My dziś mamy intensywny dzień, ponieważ pakujemy torby i jedziemy do dziadków na weekend, więc przed mamą staną problem powiązania przyjemności ( zabawa) z pracą ( pakowaniem) jednocześnie. I nie powiem nawet nam wyszło.
Zaczęło się od tego, że mamie niedawno popsuł się telefon i stała się posiadaczką nowego, w którym odkryła parę aplikacji dla dzieci, a miedzy innymi " Dopasuj głos"
Znajdują się w niej odgłosy zwierząt z dżungli i z farmy. Powiem, że obie części spodobały się chłopakom, nawet szkudnik podłapał i coś po swojemu próbował. Fakt dżungla królowała u nas chwilę, natomiast farma całkiem długo.
Zabawa polegała na tym by rozpoznać zwierzątko po usłyszanym dźwięku i dotknąć do na ekranie.

Gdy już chłopakom znudziła się gra sięgnęliśmy po wierszyk z wyrazami dźwiękonaśladowczymi

który rozwijaliśmy już według inwencji mamy, i w zasadzie aż dzieci padły :)

piątek, 13 września 2013

Propriocepcja- czucie głębokie

Dzisiaj, u nas było dużo ruchu z kulkami.
Złośnik miał trzy złożone zadania, które zaczynały się od zapalenia światła i otworzenia drzwi do łazienki.

 

Następnie wybrania jednej z trzech kulek, czyli jednego z trzech zadań.

 

Pierwsze kulki to bezbarwne hydrożelowe.
Gdy wybrał jedną z nich miał do pokonania krzesełkowy tunel i pozostawienie kulki w pojemniku na krzesełku.

 

Drugie kulki też były hydrożelowe tylko, że różnokolorowe.
Po wybraniu jednej z nich musiał pokonać przeszkodę oraz przejść slalom wiaderkowy i porzucić kulkę w miseczce na stoliku.

 

Trzeci rodzaj kulek to zwykłe kolorowe piłeczki.
Kiedy Złośnik wybrał właśnie te, musiał położyć się na chuście, która była przyczepiona do kijka rozporowego i tak za pomocą rąk musiał się przemieszczać by te piłki włożyć w odpowiednie miejsce.



Zabawa była przednia, ale oczywiście jakby to było. gdy wszystko było jak mama powiedziała.
Pierwsza zmiana, że przecież można część tunelu ominąć :) później oczywistością jest, że slalom wiaderkowy to tylko to jedno ostatnie wiaderko :) a i jeszcze przecież po co przenosić ręką skoro można mały lejek :)

 

Szkudnik oczywiście bawił się razem z nami. Jego zadanie polegało na tym by z miseczki za pomocą sitka, lejka, bądź jak sam sobie wybrał rączki wyciągać kulki. I nie powiem był tym nawet pochłonięty, do tego stopnia, że nie można było go ruszyć, bo wpadał w złość :)



Ale ile taka piękna sielanka mogła trwać u Szkudnika., zaraz się znudził i poszedł szukać rozrywek w innym miejscu:) na drodze staną mu traktor, służący za przeszkodę i się zaczęło. Wchodzenie i schodzenie, ale oczywiście po szkudnikowemu:)



A jak się napatrzył na Złośnika jak wrzucał kulki do miseczki to i on postanowił brać kuleczki ze swojej miseczki i wrzucać do miseczki ze stołu.

 

A jak już współpraca się znudziła to Złośnik zabrał miskę z kulkami do łazienki, gdzie się zamkną przed Szkudnikiem i wybierał pozostałe kulki, a Szkudnik powrócił do traktora.

A gdy już się wszystkim wszystko znudziło, zostałam zmuszona do wykonywania prac polowych, ale o tym innym razem:)

czwartek, 5 września 2013

Kuchenne rewolucje - zmysł dotyku

Dziś był zwariowany dzień i działo się dużo.
Wiadomo człowiek istotą żywą jest i potrzebuję jedzenia, więc postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Chłopaki mieli dobrą zabawę rozwijającą zmysł dotyku, a mama obiad i .....

Zaraz po śniadaniu rozpoczęliśmy przygotowania do obiadu- dziś pulpeciki. Na początek przygotowaliśmy potrzebne składniki i zapoznaliśmy się z ich barwą, kształtem, konsystencją i właściwościami.




A następnie wzięliśmy się do łączenia wszystkich składników.
Jedni kulturalnie w miseczce, by mama miała mniej sprzątania.

Inni uznali, że miseczka lepiej sprawdzi się w innej roli.


Ale fakt nie ważne wykonanie tylko efekt końcowy, a obiad był pycha.

A gdy Szkudnik wybrał się na poobiednią drzemkę, ze złośnikiem zabraliśmy się za przygotowanie podwieczorka.
I tak jak za pierwszym razem na początku przygotowanie i rozeznanie. Tym razem Złośnik miał więcej entuzjazmu.


Później wyrabianie ciasta i przyszykowania formy. Małe wykonane w pełni samodzielnie przez Złośnika,  a w większym trzeba było pomóc mamie.


I zostało już tylko zajadanie się pysznościami.








środa, 4 września 2013

Jak spontanicznie powstała zabawa

Przy obieraniu ziemniaków Złośnik zaczął wymyślać, że każdy ziemniak ma inny kształt. To jest: serce, to koło, a to trójkąt... I tak mamie się skojarzyło prawie, że natychmiastowo, że jak ziemniaki i kształty to tylko ziemniaczane pieczątki. Jak pomyślała to i wykonała.


A że Złośnik już dłuższy czas jest monotematyczny i tylko mu w głowie traktury, kombajny, przyczepy..... to nie mogło tego zabraknąć w postaci pieczątek:) Niby mama wielką artystką nie jest, ale nawet krowę wykroiła i mało tego nikt nie miał problemu z rozpoznaniem.


Oczywiście Szkudnik też próbował swoich sił w robieniu pieczątek.