Pierwszy wpis dotyczy królestwa bakterii. Mieliśmy mało czasu na zrealizowanie tego tematu ze względu na podróże wakacyjne, ale poradziliśmy sobie. W trakcie realizacji w miarę swoich możliwości i chęci uczestniczyli : dziewięcioletni Złośnik, siedmioletni Szkudnik i dwuletnia Tazja.
Do wykonania potrzebowaliśmy:
mleko
jogurt naturalny
barwniki spożywcze
chleb tostowy
woreczki foliowe
mazak
plastelina
patyczki do uszu
kartki
pomoce dydaktyczne (ściągnięte w
internetu jak również wykonane samodzielnie)
Dzieci bawiły się dobrze, a przede
wszystkim dowiedziały się wielu ciekawych rzeczy. Zapoznały się z
budową bakterii, różnorodnością kształtów, występowaniem,
pożytecznością oraz szkodliwością jak również wykonały dwa
proste doświadczenia.
Zaczęliśmy od założenia
doświadczeń.
W przypadku pierwszego zobaczyliśmy jak szybko namnażają się bakterie i w jaki sposób można uzyskać dowolną ilość jogurtu naturalnego. Przygotowaliśmy podgrzane mleko, mały pojemnik jogurtu naturalnego, który posłużył nam jako dawca pożytecznych bakterii oraz termos.
Do około 0,5l mleka dodaliśmy 4 łyżki
jogurtu i wymieszaliśmy.
Następnie przelaliśmy wszystko do
termosu i pozostawiliśmy na noc.
Następnego dnia mieliśmy miskę
dobrego i pożywnego jogurtu, który w części spożyliśmy i
omówiliśmy rozmnażanie bakterii.
W drugim doświadczeniu użyliśmy
chleba tostowego jako pożywki dla bakterii. Dokładnie
„wycieraliśmy” ręce w chleb po różnych czynnościach (po
podwórku, po zabawie w domu, po toalecie oraz dokładnym umyciu rąk)
i odłożyliśmy by obserwować co nam będzie wyrastać i dowiedzieć
się kiedy mamy najczystrze ręce.
Niestety tu czas oczekiwania mieliśmy
za krótki i póki co nic nam jeszcze z tego nie wyszło, ale
będziemy dalej obserwować i damy znać co nam wyszło.
By poznać i zapamiętać budowę
bakterii zrobiliśmy modele z plasteliny na podstawie wzoru.
By dzieci zapoznały się z
różnorodnością kształtów bakterii zrobiłam memory, pomysł się
spodobał ze Złośnikiem zagrałam wiele razy i chciał jeszcze i
jeszcze, natomiast Szkudnik i Tazja nam kibicowali.
Na koniec jako, że zostało nam
jeszcze sporo jogurtu, to dodałam do niego różnych barwników i
kto chciał robił swoje dzieło za pomocą patyczków do uszu.
Złośnikowi tak się to podobało, że
na koniec poczuł potrzebę doznań sensorycznych.
Gdzie dołączył do niego jeszcze
jeden domownik, chyba miał chrapkę na ten jogurt.