poniedziałek, 16 grudnia 2013

Święta, święta, święta czyli czwarta odsłona Dziecka na Warsztat



Dzisiaj zapoznajcie się razem z nami z następnym warsztatem z cyklu "Dziecko na Warsztat"  . A dzisiaj będziemy prezentować szeroko pojęte rękodzieło świąteczne.

Nasze przygotowania do świąt zaczęliśmy od przygotowania choinki. I tak potrzebne nam będą
 Na początku przygotowaliśmy podstawę choinki, którą w późniejszym czasie wzmocniliśmy nakrętką.
Później układaliśmy poszczególne warstwy "gałązek"
Co niektórzy mieli inne ważne rzeczy do załatwienia :)
Aż nasza choinka powstała :)
Jak choinka, to są potrzebne bombki:) a do ich wykonania potrzebne będą
Zamiast ługi można samemu przygotować krochmal.
Zaczynamy od nalania do miseczki krochmalu i wymieszaniu z nim brokatem.
Później należ dobrze namoczyć naszą nitkę.
W następnym  kroku, tą wymoczoną włóczkę nawijaliśmy na baloniki.
Po skończonej robocie bombki wyglądają tak
a po wyschnięciu:




Następnie bawiliśmy się drucikami kreatywnymoi

I powstało nam

Na sam koniec robiliśmy jeszcze bałwanka, ale z tego niestety zdjęć brak
A tak prezentują się wszystkie nasze prace


U nas to już wszystko, ale zapraszamy do obejrzenia co przygotowały inne mamy

DZIECKO NA WARSZTAT

Już za miesiąc warsztat muzyczny. Zapraszamy



sobota, 30 listopada 2013

Słońce i Księżyc sama słodycz

Dziś ostatnia część z cyklu Kosmiczny Listopad, a w niej piszemy o Słońcu i Księżycu.
Jakoś długo nic nie udawało nam się sklecić, aż w końcu samo przyszło :)
Jakiś czas temu kupiliśmy pisaki cukrowe, miały one służyć do ozdabiania tortu, ale jakoś nam nie wyszło jego zrobienie i tak sobie leżały i czekały na lepsze czasy. Aż w końcu się doczekały :)
Rano Złośnik zobaczył pisaki i stwierdził, że on koniecznie chce coś z nich zrobić, a mama pomyślała i wymyśliła:)

Jako, że był kolor żółty i biały, a doszliśmy do wniosku, że to są właśnie kolory Słońca i Księżycu więc tym będziemy ozdabiać, tylko co?  I tak powstał pomysł na deser, że zrobimy mufinki żółte i białe i to będą nasze słoneczka i księżyce, jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy.

Radości i zabawy przy tworzeniu mufinek było dużo, ale nie udokumentowane, bo mama pilnowała by zawartość miski została tam gdzie powinna:)

Ale dekorowanie to już inna historia :) tu już nic z miski uciec nie chciało :)


I tak dekorowaliśmy, aż wszystkim babeczką zostaną przydzielone odpowiednie kolory.


I tu pojawił się problem, bo kolorów pisaków było więcej niż dwa i je tez trzeba wykorzystać, acz szybko sobie z tym poradziliśmy stwierdzeniem, że kosmos jest duży i gdzieś mogą być inne słoneczka i księżyce :)

A tak przygotowane babeczki same się rozpływały w ustach :)



poniedziałek, 25 listopada 2013

Dziecko na Warsztat odłona trzecia - czas na kuchnię :)


Dziś trzecia z kolei odsłona projektu Dziecko na Warsztat. Tym razem prezentujemy zmagania kuchenne.


Na początku myślałam, że to będzie przysłowiowa bułka z masłem, ale okazało się, że ni to bułka ni to masło :(

Jak zwykle było wiele planów i pomysł, ale dzieciaki jak nigdy i w tym wypadku mnie nie zawiedli i  wszystko sami zweryfikowali :)
I pojawił się problem co teraz począć.

Po nieudanych próbach zrobienia czegoś konkretnego, stwierdziłam, że w takim układzie najlepszym pomysłem będzie udokumentowanie naszej codzienności. I jak postanowiłam tak też zrobiłam.

Z chłopakami w kuchni spędzam niezliczoną ilość czasu. Lubie razem z nim coś przygotować i nie powiem jak każda mama wie czasem jest to trudne, a czasem wręcz nie możliwe, ale najczęściej można upichcić takie rzeczy, że moich chłopaków można zaangażować w pracę :)

Dlatego też w dzisiejszych relacjach z warsztatów nie będzie szczegół jak tylko przekrój naszych prac kuchennych ( i to w wersji mocno okrojonej, bo przez większość czasu próbowałam zrobić coś konkretnego, a już na sam koniec się poddałam).

Tak więc tak nam idzie ciężka praca w kuchni. Mieszamy, obieramy wsypujemy, wrzucamy...





A takie oto rzeczy nam powstają.


Po tych wszystkich naszych zmaganiach, wymyśliłam, a raczej przypomniałam sobie, że mieliśmy zrobić kuchnie. Jak pomyślałam tak przeszliśmy do realizacji.






A tak wyszła ta nasza kuchnia


Po zrobieniu kuchni z chłopakami doszliśmy do wniosku, że to fajna sprawa mieć własną kuchnię, ale do kompletu jeszcze by się parę rzeczy przydało. I z tym pomysłem zakończyliśmy nasz warsztat kulinarny.

Zapraszamy już za miesiąc na relację z warsztatów rękodzieła na Boże Narodzenie.

Zajrzyjcie również do innych mam by sprawdzić co przygotowały ze swoimi pociechami.


DZIECKO NA WARSZTAT

piątek, 22 listopada 2013

Z masy solnej można wszystko

To już trzecia odsłona projektu Kosmiczny Listopad, a w nim zapoznaliśmy się z Planetą Ziemią.

I tak jak w każdej części tego projektu pooglądaliśmy jak wygląda nasza planeta. Hmm można powiedzieć, że pozwiedzaliśmy :)

Jak już zakończyliśmy, część teoretyczną to przeszliśmy do praktyki:)

Na początek odmierzaliśmy i mieszaliśmy, aż powstała masa solną w trzech kolorach (biały, niebieski i zielony)

Następnie chłopaki dostali wydrukowany zarys planety Ziemi i mieli stworzyć własną, ale podobną:)

Szkudnik jak to szkudnik zamiast słuchać mamy :) postanowił coś zmodyfikować i najpierw fakt podotykał tą naszą masę, ale nie był za specjalnie nią zainteresowany i skończyło się na tym, że wygrzebał sobie z szafki jakiś garnek i coś do mieszania i bawił się w kucharza. Może na starość nie będę musiała sama gotować :)



Natomiast Złośnik, po małych negocjacjach i paru innych rzeczach do ulepienia dał się się przekonać, że coś innego też może być fajne





 

powstało nam takie oto dzieło.


I pomyślałam sobie, że fajne będzie jak kiedyś wyschnie, ale się przeliczyłam, bo nasza Ziemia długo z nami nie nabyła, gdyż została zamieniona w domek dla robaczków :) ehh jakby nie było zima idzie i robaczki też chcą się gdzieś schować przed mrozem ;)



poniedziałek, 18 listopada 2013

Układ Słoneczy w wersji domowej

W ramach projektu Kosmiczny Listopad zrobiliśmy Układ Słoneczny:)
Zabawy przy tym było co miara i radość po zakończeniu również się pojawiła, więc cel został osiągnięty.
Zdjęć z poszczególnych etapów brak tylko efekt końcowy:)


A zaczęliśmy od ustalenia co to jest w ogóle ten Układ Słoneczny. Jak już udało nam się to ustalić to wzięliśmy się do roboty.

Przygotowaliśmy:
  • Starą gazetę
  • Kolorową bibułę
  • Nitkę
  • Marker
  • Biała kartka
  • Taśmę i nożyczki
I zaczęliśmy robienie planet. Na początek pognietliśmy gazetę i uformowaliśmy z nich z nich kulki różnej wielkości. Następnie każdą kulkę zawinęliśmy innym kolorem i związaliśmy nitką. Jak przygotowaliśmy wszystkie planety to na kartkach napisaliśmy ich nazwy i przykleiliśmy.
Tak przygotowane planety zawisły na naszym suficie dookoła słońca ( żyrandola)

Złośniki już po skończonej zabawie co chwila przynosił mi kawałki papieru niby kulki i nitkę by z wiązać i powiesić:)

wtorek, 12 listopada 2013

To może coś zburzymy

Taran, bądź dźwig z kulą do burzenia. Właśnie to w ostatnim czasie jest jedną z lepszych zbaw u nas. A zaczęło się od spaceru i chęci kupna nowej malowanki dla Złośnika.
Jak dotarliśmy do sklepu i przejrzeliśmy malowanki pod kontekstem szukania traktorów pani sprzedawczyni podrzuciła nam naklejankę z różnymi pojazdami, a jak Złośnik ją zobaczył to już nie chciał oddać. I tak staliśmy się właścicielami książeczki od której wszystko się zaczęło :)
Po powrocie do domu wzięliśmy się za robotę i do póki wszystkie naklejki nie były na miejscu nie odeszliśmy od książeczki. I jakoś tak się stało, że ten taran było prawie na końcu i mocno zaintrygował Złośnika, więc mama wzięła komputer i zobaczyliśmy co ten taran robi, a po filmiku wzięła mama dwie sznurówki i folie aluminiową i zrobiła dwa tarany :)


I natychmiast przypadły do gustu obu chłopakom:)


wieliśmy na początku kartki papieru, które robiły nam za domki, które trzeba było zburzyć/przewrócić. I to burzenie sprawiało wiele radości, więc robiliśmy to w kółku i w kółko.

 
A później poustawialiśmy jeszcze inne przedmioty, które również trzeba było próbować burzyć/przewrócić.


I ta zabawa co rusz do nas powraca jak tylko taran napatoczy się pod rękę:)


P.S. Nasz taran okazał się również dobrą zabawką dla kotów:)

sobota, 9 listopada 2013

Kosmiczna mapa zmysłów - podróż w kosmos

Jako, że zadeklarowaliśmy chęć wzięcia udziału w projekcie Kosmiczny Listopad, tak też przedstawiamy dzieło naszej pracy :)

Temat kosmosu jest nam totalnie obcy, dlatego w ramach przybliżenie moim chłopakom, a głównie Złośnikowi co to jest postanowiłam zrobić powiedzmy "mapę" kosmosu.

Ale zacznijmy od początku:)
Na samym początku zaczęliśmy od pooglądania co to jest ten kosmos i co jest z nim związane. I wyszło nam, że w Kosmosie jest Słońce, Księżyc, gwiazdy i my jesteś w kosmosie, a jak my tzn, że nasza planeta jest częścią kosmosu i że w tym Kosmosie to jest strasznie dużo planet. A wszystkie elementy Kosmosu najlepiej ogląda się rakietą kosmiczną.

Po ustaleniu tak ważnych kwestii zabraliśmy się do pracy, czyli zaczęliśmy tworzyć mapę z planetami.
Na początku czarny karton trzeba było wysmarować klejem.


Później do kartonu przykleiliśmy folię bąbelkową.


A następnie zaczęliśmy szykować planety, które wykonaliśmy z różnych materiałów np. z filcu, gumy, rzepu, uszczelki, bibuły, siatki, gąbki...





W następnej kolejności umieściliśmy nasze planety w kosmosie.




A tak wygląda nasza mapa w całości, na której znalazły się również dwie rakiety, które najpierw zwiedziły wszystkie obiekty.




Ale, że latanie rakietami bardzo się spodobało to mama nauczyła robić się rakiety z papieru o takie.


A instrukcję jak złożyć taką rakietę można znaleźć tutaj.



poniedziałek, 28 października 2013

Takie Czary Mary, czyli Warsztat Naukowo - Eksperymentalny




Warsztat Naukowo-Eksperymentalny jest to druga część cyklu DZIECKO NA WARSZTAT, w której próbowaliśmy zainteresować nasze dzieci nauką :)

Jakieś zrządzenie losu sprawiło, że w naszej miejscowości w minionym tygodniu odbył się Dziecięcy Kongres Naukowy. Co prawda skierowany był on do dzieci ze szkoły podstawowej, ale postanowiłam się na nim pokazać ze Złośnikiem. I szczerze nie żałuje, fakt byliśmy tam może trochę ponad pół godziny, bo potem Złośnik stwierdził, że mu się znudziło, ale zaraz po opuszczeniu budynku nie przestawała zamykać mu się buzia i padło naprawdę wiele pytań, a zobaczyliśmy raptem dwa doświadczenia. Byłam z niego niesamowicie dumna :)

Tak na marginesie ten kongres miał na celu zachęcenie rodziców do zapisania dzieci na warsztaty organizowane przez konkretna firmę, ale to nie istotne. O tutaj znalazłam jakąś relację z tych Kongresów, bo było ich kilka w różnych miejscowościach .

Po powrocie do domu zaczęliśmy snuć plany jakie eksperymenty my przeprowadzimy. I tak oto powstał pomysł na nasz warsztat :)

JAK JEST CIEPŁO TO ROŚNIEMY

Na początku postanowiliśmy, że musi być coś z roślinkami i to najlepiej ze zbożem. Jak zaplanowaliśmy tak zrealizowaliśmy.

Przyszykowaliśmy:
  •     ziemię
  •     3 podstawki/doniczki
  •     zboże, ale mogą być dowolne nasiona)
  •     spryskiwacz do podlewania
  •     łopatkę do nakładania ziemi
  •     etykietki

Zaczęliśmy od przygotowania podstawek/doniczek z ziemią do których będziemy wysiewać zboże. W tym celu ubraliśmy się i udaliśmy na balkon, by choć trochę oszczędzić mamie sprzątania , ale żeby nie było prosto to dostaliśmy małe łopatki do przekładania ziemi. I szło nam sprawnie do momentu, aż w odwiedziny nie wpadł kotek sąsiadów i nie postanowił nam pomóc. Co prawda z małym przerywnikiem, ale skończyliśmy nasypywać ziemię w podstawek. ( przy okazji nie spodziewanego gościa ustaliśmy, że kotki to są takie sprytne, że zawszę swoje potrzeby fizjologiczne to robią do piasku i że jeśli kotki nie wychodzą na dwór tylko są cały czas w domu to muszą mieć specjalne miejsce z piaskiem - cóż trzeba korzystać z okazji, bo kto wie może kiedyś będziemy mieć kotka w domu :) ).



Jak skończyliśmy, to z podstawkami przenieśliśmy się do domu w celu zasiania naszych ziarenek, co sprawiło wiele radości, oznaczenia co gdzie będzie rosnąć, jak również podlaniu .



Później Złośnikowi przedstawiłam, że każdą podstawkę umieścimy w innym miejscu i zobaczymy co się stanie.
  •     1 na parapecie w kuchni
  •     2 w lodówce
  •     3 w zamrażalniku - co spotkało się z protestem, ale po negocjacjach się udało :)


I tak codziennie zaglądaliśmy w każde miejsce sprawdzać co się dzieje i by podlać nasze ziarenka. Pewnego dnia zauważyliśmy, że w podstawce postawionej na parapecie nasze ziarenka zaczęły się powiększać, tu uświadomiłam  Złośnika, że ziarenka piją wodę i że zaczęły rosnąć, w pozostałych miejscach nie zaobserwowaliśmy żadnych zmian, prócz tego, że doszliśmy do wniosku, że w zamrażalniku ziemia zrobiła się twarda jak kamień i że pewnie nic z tego nie będzie, ale dalej obserwujemy. Następnego dnia zobaczyliśmy, że na parapecie roślinki kiełkują, a w pozostałych miejscach dalej nie.



Później cały czas obserwowaliśmy wzrost roślinek na parapecie, cała reszta przestała już być taka atrakcyjna :) Na dzień dzisiejszy w lodówce coś zaczyna się się powolutku dziać. W każdym razie Złośnik stwierdził, że jak roślinka ma cieplutko to rośnie, a jak jej zimno to nie chce :)



Przy okazji obserwowania tych naszych roślinek to trochę porozmawialiśmy, jak to jest u tych roślin, że tak rosną, a od roślin przeszliśmy do zwierząt i ludzi :)

KOLOROWE KWIATKI

Jak w przypadku ziarenek ustaliliśmy, że one piją wodę, to postanowiłam zobrazować to Złośnikowi bardziej. W tym celu zaproponował barwienie kwiatków.

Potrzebne:
  •     białe kwiatki ( w naszym przypadku margerytka)
  •     pojemniczki ( ja przygotowałam kubeczki jednorazowe)
  •     barwnik
  •     woda

Margerytkę podzieliliśmy na 6 części i następnie przygotowaliśmy 6 kubeczków do których naleliśmy taką samą ilość wody.



Do 5 kubeczków dodaliśmy różnych barwników (czerwony, niebieski, żółty, zielony, brązowy), w jednym zostawiliśmy bezbarwną wodę byśmy pamiętali, że margerytki na początku były białe.



Do każdego kubeczka włożyliśmy kwiatek i odstawiliśmy.



Po kilku godzinach wróciliśmy by zobaczyć czy coś się zmieniło. I to co zobaczyliśmy to zdziwiło i mnie, ponieważ spodziewałam się, że pięć kwiatków przynajmniej zacznie zmieniać barwę, a tu było trochę inaczej i już myślałam, że eksperyment nam nie wyszedł, ale pomyślałam, że może trzeba trochę więcej czasu :)

Po 3 dniach można powiedzieć, że już wszystkie kwiatki miały coś z innego koloru niż biały, więc zaczęłam Złośnikowi tłumaczyć jak to się stało. Chyba zrozumiał, ale na wszelki wypadek powtórzymy to doświadczenie z jakąś inną rośliną.



CZY TO WODA CZY NIE WODA

Jak byliśmy przy wodzie, to postanowiłam pokazać Złośnikowi co się dzieje z wodą przy zmianie temperatury.

Potrzebne:
  •     trzy kubeczki
  •     woda
  •     garnek z przykrywką

Wodę postanowiliśmy zabarwić na zielono tak dla urozmaicenia. Na początku naleliśmy do kubeczków tyle samo wody, ale żeby trochę poćwiczyć precyzję Złośnik dostał strzykawkę od leków przeciwbólowych dla dzieci oraz taką ala pipetę.



Jak skończyliśmy napełniać kubeczki, przeszliśmy do doświadczenia.

    jeden kubeczek zostawiliśmy na stole
    drugi włożyliśmy do zamrażalnika
    trzeci wlaliśmy do garnka

W przypadku pierwszego kubeczka nic się nie zmieniło.



W drugim przypadku stwierdziliśmy, że zamiast wody jest lód.


Następnie ten kubeczek zostawiliśmy na stole i po pewnym czasie zobaczyliśmy, że z lodu zaczyna robić się woda.



Garnek z wodą z trzeciego kubeczka postawiłam na kuchence. Po pewnym czasie woda zaczęła wrzeć i zamieniać się w parę.



 Jak już trochę poobserwowaliśmy tą parę, to wzięłam przykrywkę i przykryłam garnek stwierdzając, że jest ona chłodna. I zobaczyliśmy, że para jak dolatuję do przykrywki staję się znowu wodą.



Przy tych wszystkich przemianach wody wzięliśmy jeszcze obrazek z obiegiem wody w przyrodzie i poopowiadaliśmy co się z tą wodą dzieje.

LATAJĄCY BALON

Jak wspomniałam wcześniej, podczas pobytu na Kongresie widzieliśmy dwa doświadczenia, z których jedno przypadło Złośnikowi szczególnie do gustu, dlatego postanowiliśmy je powtórzyć w domu.

Potrzebne:
  •     suszarka
  •     balonik

Na początek poprosiliśmy tatę by nam nadmuchał kilka baloników. Następnie przygotowaliśmy suszarkę.



I zaczęliśmy wrzucać baloniki w strumień ciepłego powietrza i tylko nadmieniłam, że to dzięki temu ciepłemu powietrzu ten balonik tak się unosi do góry, ale byłam z ignorowana, bo ulatające baloniki tak się spodobały, że chłopaki skakali, biegali i krzyczeli.



Jak już trochę się uspokoili to postanowiliśmy sprawdzić czy to ciepłe powietrze jeszcze coś uniesie do góry. I tak w pokoju zobaczyliśmy plastikową piłeczkę i spróbowaliśmy.



Później sprawdziliśmy co się stanie z kredką i długopisem i ku zaskoczeniu chłopaków te przedmioty już nie chciały latać :)

ZAPACH MRÓWKOWY

Przy okazji zbierania grzybów napotkaliśmy mrowisko po którym chodziły mrówki. Zajrzałam do kieszeni kurtki a tam znalazłam jakiś paragon, który okazał się idealnym obiektem badań :)

Na początku powiedziałam Złośnikowi by powąchał kartkę i zobaczył jak wygląda. Szkudnik też był zainteresowany tą kartką.



Następnie paragon położyłam na mrowisku i pooglądaliśmy jak chodzą po nim mrówki.



Po jakimś czasie wzięłam paragon i dałam Złośnikowi do powąchania i zapytałam czy paragon pachnie inaczej, stwierdził, że tak. A jak zapytała czy wie co to za zapach, bez zastanowienia odpowiedział że to zapach mrówkowy :) Potem zapytałam czy paragon się zmienił to stwierdził, że są czarne kropki. Nie mówiąc mu żadnych nazw powiedziałam, że mrówki produkują taką substancję która tak dziwnie pachnie, jak domowy ocet i ta substancją powoduję rozmywanie się literek na paragonie.



Szkudnik w tym czasie mocno zainteresował się mrówkami i chciał je brać do rąk :)

A w domu porozmawialiśmy o mrówkach.



P.S. Jak tak rozmawiał ze Złośnikiem o tych mrówkach to przypomniała mi się moją taka historia o mrówkach na grzybobraniu z tatą :)

Zapraszamy na następne warsztaty, które będą odbywać się w listopadzie, a relację z nich zdamy 25 listopad. Tym razem będą to warsztaty kulinarne :)



Zapraszam do zapoznania się z warsztatami innych mam

DZIECKO NA WARSZTAT