Moi rodzice jak i teściowie posiadają gospodarstwo rolne. Z mężem posiadamy adekwatne wykształcenie, a nasz starszy syn pała wielką miłością do wszystkiego co z rolnictwem związane, no może za wyjątkiem zwierząt choć bardzo je lubi, ale równie bardzo boi, ale to nadrabia szkudnik, bo lgnie do wszystkiego co się rusza :) Zawsze się śmieję, że złośnikowi to tak się wzięło już z życia płodowego, bo jakby nie było zdawał razem z mamą wszystkie egzaminy:)
A skoro warsztaty przyrodnicze, to u nas rolnictwo :)
W tym roku było bardzo intensywnie, ponieważ rozpoczęliśmy na przełomie lipca/sierpnia od żniw.
A złośnik chciał w nich czynnie uczestniczyć, to dzielnie z tatą jeździł po skoszone zborze, a później je zrzucał.
A po skoszeniu zboża jeździł po sprasowaną słomę
W między czasie odbył parę wycieczek rowerowych na pole by zobaczyć jak pracuje kombajn oraz prasa. A po drodze spotykał zwierzęta: kaczki, bociany, zające czy sarny.
Jako, że dziadek posiada krowy mieliśmy okazję obserwować jak przyjeżdża cysterna z mleczarni i odbiera mleko. Przy tej okazji zapoznałam Złośnika z procesem dojenia krów, natomiast Szkódnik obejrzał to z bliska.
Przy tych pierwszych pracach Złośnik dostał książkę, która jest dość mocno wyeksploatowana, bo jest to jego oczywiście najfajniejsza książka :)
Mogę ją ze spokojnym sumieniem polecić :) my ją przerobiliśmy na każdy możliwy sposób wielokrotnie. Dzięki niej dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, między innymi co się dzieję z mlekiem w mleczarni, jak uprawia się zboża, warzywa i owoce oraz jak hoduję się zwirzęta i co one dają człowiekowi. Złośnik wszystko śledzi z zapartym tchem i mu się nie nudzi :)
Następną pracą w jakiej czynnie uczestniczyliśmy było robienie kiszonki z kukurydzy i mamy to opanowanie perfekcyjnie od momentu siania, aż do ugniatania w silosie:) niestety chwilowo nie mam dostępu do zdjęć z tych czynności, ale uzupełnię.
I ostatnia praca jaka nas czeka to wykopki, ale to jeszcze przed nami, a póki co ćwiczymy na sucho zbieranie i segregowanie ziemniaków, za które służą nam nakrętki w różnej wielkości i kolorze, które na początku sadziliśmy, a później zbieraliśmy, najpierw wszystkie, kto więcej, a później wybieraliśmy jakąś cechę np. wielkość, kolor i według niej segregowaliśmy, zabawa trwała cały dzień.
Na koniec dnia "ziemniaki" były wszędzie.
W trakcie ostatniego weekendu mieliśmy okazję odwiedzić las miało być na grzybobranie, ale chyba grzyby o tym nie wiedziały :)
W każdym razie Złośnik dowiedział się, że mamy grzyby jadalne i trujące. Tych pierwszych zbyt dużo nie zobaczył, ale drugą grupę poznał dość dobrze pod koniec wyprawy sam już pokazywał muchomory i mówił, że ich nie można jeść. Do tematu grzybów musimy koniecznie jeszcze wróć.
W lesie prócz muchomorów znaleźliśmy i zebraliśmy trochę żołędzi i szyszek, które na pewno nam się przydadzą.
Dla osób odwiedzających mazury i będących w okolicy Mikołajek polecamy odwiedzenie Parku Dzikich Zwierząt Kadzidłowo , jest to specyficzny park po którym część zwierząt chodzi wolno i można je pogłaskać i nakarmić. W naszym przypadku Złośnik się trochę bał, natomiast Szkudnik był w swoim żywiole :) Dla rodziców z małymi dziećmi polecam wzięcie chusty, bo wózek się tam nie sprawdzi ze względu na ogrodzenia, które trzeba pokonać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz